Brak chętnych do pracy na stanowisku kierowcy to bolączka współczesnego rynku transportowego w Polsce. Firmy transportowe coraz częściej zmuszone są szukać chętnych do pracy wśród osób z innych państwa. Szczegóły poniżej.
Braki kadrowe w firmach transportowych
Szacuje się, że w Polsce niedobór kierowców wynosi nawet ok. 100 000 kierowców zawodowych z uprawnieniami C+E. Wystarczającą zachętą nie są nawet rosnące zarobki, które sięgają już 9 tys. zł netto.
Wśród Polaków coraz mniej osób decyduje się na zatrudnienie w tym zawodzie, mimo że branża transportowa dynamicznie się rozwija i sięga po rozwiązania telematyczne, które stają się już standardem. Inne udogodnienia, jak m.in. zdalny odczyt danych z karty kierowcy i tachografu oraz jasne dokumentowanie przejechania poszczególnych granic są dużym ułatwieniem, a dla samych kierowców wygodą, bo dzięki temu mają oni mniej obowiązków. Mimo to wśród Polaków chętnych jest dramatycznie mało.
Zmiany w edukacji i transformacja ustrojowa w latach 90. (likwidacja szkół zawodowych), wysokie koszty wejścia na rynek (szkolenia, egzaminy, badania lekarskie, uzyskanie kwalifikacji oraz prawa jazdy) czy niechęć do tego zawodu (m.in. ze względu na odległość od rodziny, stres czy konieczność załadunku i rozładunku pojazdu) to główne powody takich braków. Dla młodych osób zawód ten jawi się obecnie po prostu jako mało atrakcyjny – wolą mieć wygodne życie przy bliskich, na miejscu.
Firmy transportowe posiłkują się pracownikami ze Wschodu
Firmy transportowe poszukują chętnych wśród obcokrajowców i wypełniają tę lukę pracownikami ze Wschodu, głównie z Ukrainy, ale tu również są ograniczenia liczbowe. Rozwiązanie to jest jedynie doraźne i branża transportowa nie może dłużej udawać, że ma problem.
fot. Schwoaze / Pixabay